Zadaszenie biwakowe
Nieodłącznym i jednym z przyjemniejszych elementów naszych podróży jest biwak. Nocleg w hotelu z tych rozważań wykluczam. I gdy pada deszcz albo świeci mocne słońce, to - niezależnie, czy śpimy w aucie, czy w namiocie - fajnie jest mieć mozliwość przygotowania posiłków czy napicia się lokalnego trunku pod zadaszeniem. W discovery opcja deszczowa nabiera dodatkowego znaczenia, bo tylne drzwi zabudowane są pod kątem i w czasie deszczu każde ich otwarcie powoduje zamoczenie fragmentu łóżka lub bagażu.
Oto rozwiązanie zadaszenia biesiadno-biwakowego do auta. Jeździ toto ze mną od 5 lat, przeszło parę modyfikacji, więc chcę się podzielić z Wami kilkoma pomysłami.
Można na biwaku rozwieszać tarpa (plandekę), jakoś mocując go do przypadkowych lub specjalnie do tego zamontowanych punktów zaczepienia. Wydaje się to nawet najprostrze. Drobnym problemem pozostaje uszczelnienie tarpa w przestrzeni tuż nad drzwiami bagażnika. Można to rozwiązać kamperowo w sposób zaproponowany przez Andziasssa ("Tarp szczelny z budą."). Pozostaje jeszcze drobiazg: po zdjęciu mokrego tarpa musimy go wcisnąć gdzieś do auta, gdzie będzie ociekał z wody.
Kilka lat temu rozwiązałem kłopot radykalnie i już się z tym rozwiązaniem nie rozstaję. Plandeka tworzy konstrukcję na stałe przymocowaną do bagażnika dachowego nad tylnymi wrotami. Zwinięta jest razem z masztami i zabezpieczona w pokrowcu z mocnego materiału powlekanego PCV, takiego, jak plandeki w TIR-ach.
Pierwotnie zastosowałem niebieską foliową plandekę 3x5 metrów z Castoramy. Niestety, przy silnym wietrze metalowe oczka (remizki), które zamontowałem na brzegu plandeki jako wzmocnienie dziurek na maszty i linki odciągowe, zostały wyrwane. Na wietrze plandeka mocno szeleści i rozrywa się, więc patent jest tani, ale do bani. Później plandekę uszyłem z powlekanej tkaniny nylonowej (do kupienia w hurtowni z materiałami). Materiał ma inną, lepszą strukturę, wytrzymał znacznie dłużej, ale w końcu wiatry też wyrwały mu oczka. Zakuwając oczka trzeba go wzmocnić naszywając kawałek materiału z pokrowca. Być może wystarczy zastosować większe remizki, z szerszym kołnierzem.
Wymiar plandeki to indywidualna sprawa. Użyty materiał ma szerokość 1,50 m, co po zszyciu dwóch brytów daje około 3 metrów i stanowi szerokość dachu przed autem. Długość plandeki ustaliłem mierząc wymiar zwisającego materiału z boku auta (odległość od ziemi do konstrukcji zadaszenia zamontowanego na bagażniku; było to około 2,2 m) plus długość konstrukcji plandeki (zbliżona jest do szerokości auta) plus dystans z bagażnika do ziemi. W sumie uzbierało się tego 5 metrów, z czego odpadło paręnaście centymetrów na obszycie brzegów plandeki.
Gotową plandekę, dla nadania sztywności, połączyłem z ceownikiem aluminiowym (kątownik też powinien wystarczyć) przy pomocy małych śrubek i cienkiego płaskownika aluminiowego jako podkładki, żeby materiał zbyt łatwo się nie wyrwał. Ceownik z plandeką i pokrowcem przykręciłem krótkimi śrubami do bagażnika dachowego, akurat idealne były do tego otwory do mocowania świateł roboczych.
Wzdłuż ceownika umieściłem również teleskopowo wysuwany spryskiwacz ogrodowy, który parę sezonów służył mi jako prysznic. Rurka zasilająca prysznic zwijana jest wzdłuż ceownika, a w położeniu roboczym podłączam ją do pompki w zbiorniku z ciepłą wodą.
Istotne jest, żeby materiał był wzmocniony/obszyty grubym materałem na krawędzi przy końcach kątownika. Tam jest najbardziej narażony na przetarcie oraz wodę i słońce w stanie zwiniętym. Musiałem to zrobić po 3 latach jeżdżenia z plandeką bez je demontowania.
Maszty do podpierania plandeki zrobiłem z teleskopowo rozkładanych aluminiowych drążków do malowania. W plastikowy czubek drąga wkleiłem tuleję gwintowaną, mosiężny kołek rozporowy z normalnym gwintem. Potrzebne mi to było do połączenia masztu z otworkiem w plandece.
Wkręcam tam śrubę z szeroką podkładką. Zrobiłem tak mimo tego, że 2 maszty wpięte są w plandekę na stałe, bo z jednej strony plandekę można podnieść, przymocować kolejne 2 maszty z odciągami tworząc w ten sposób szersze zadaszenie przeciwsłoneczne. Stąd potrzeba jakiegoś rozłączalnego połączenia. Przydaje się przy tej operacji wkrętak, bo gwinty od wilgoci utleniają się i palcami czasem trudno je rozkręcić.
Najbardziej istotnym parametrem w całej konstrukcji był wymiar pokrowca (jego obwód po zapięciu, żeby grało to z objętością plandeki) i miejsce montażu obrotowych zapięć (żeby nie były za bardzo na wierzchu ani pod spodem pokrowca). Niezbędnych jest kilka prób z przygotowaną już, zwiniętą plandeką, i trochę wyobraźni. Plandeka z masztami nie może być upakowana wewnątrz pokrowca zbyt luźno, ale musi być odrobinę miejsca na mało pedantycznie zwinięty materiał, żeby nie szarpać się z zapięciami pokrowca. Wystające "skrzydła" pokrowca spinane są gumowym ekspanderem i przytrzymują zwiniętą plandekę jeszcze przed zapięciem pokrowca.
Pokrowiec zapinany jest na obrotowe, plandekowe zapięcia. Metalowe wzmocnienia otworów próbowałem mocować sam, ale trzeba je dać do zakucia do firmy zajmującej się plandekami. Za parę złotych zrobią to sprawnie i elegancko specjalną prasą.
Szpilki/śledzie do mocowania odciągów i dodatkowe linki jadą w woreczku w bagażniku. Oprócz śledzi mam tam również zwykłe 5-calowe gwoździe, na wypadek, gdyby przyszło rozstawiać tarpa na suchej, zbitej, kamienistej ziemi.
Rozstawianie plandeki podobne jest do rozstawiania namiotu i trwa kilka minut. Trzeba otworzyć pokrowiec, rozwinąć materiał, wyciągnąć maszty, zamocować odciągi i przyszpilić dolne części plandeki do ziemi. Zwijać łatwiej w dwie osoby, ale bywało, że zwijałem ją solo. To zadanie ułatwiają "uszy" pokrowca, które wstępnie utrzymują zwiniętą plandekę. Uszy spinam gumowym ekspanderem. Po zwinięciu mokrej trzeba pamiętać o jej wysuszeniu, żeby nie spleśniała.
Plandeka jest mocowana bezpośrednio do ziemi szpilkami wkładanymi we wzmocnione otwory w rogach plandeki. W rogach od strony auta przywiązałem krótkie odciągi ze sznurka, żeby dociągnąć materiał w nierównym terenie. Maszty mają swoje linki z regulacją długości. Jeśli trzeba, na jednym boku przykręcam 2 dodatkowe maszty z odciągami i ustawiam materiał poziomo. Wtedy z plandeki robi się duża osłona przeciwsłoneczna.
Artur Kamiński