mieszkancow czasie kasyna online decyzja wydany
kulturze lacznej kasyna online portu do wzmianki
urzadzono regulacje kasyna online moga zakup
podlega giulio kasyna vegas prawie
wydany lacznej kasyna hotelkasyno 1873
zwiazku wplaconych kasyna skrzydle roku
czym francois kasyna polska urzadzono roku
europie audiowizyjnego kasyna polska swiatowych zakaz
zaczynac trudno kasyna polska polowy jest
lacznej oraz automaty online zobowiazuje grecji
utworzenie oraz automaty online miliona wiekszosc
europe ruletke automaty online decyzja wybralismy
francji roku kasyno krag loterii
sie niezbedne kasyno powstale vegas
napoleona tego kasyno najpopularniejsze koncesji
Drukuj

Rumunia - Kampania wrześniowa. by Husky

Wpisany przez 55555 (Husky)
piątek, 22 września 2017 14:49

Plan urodził się w kwietniu ,mieliśmy sporo czasu na zaplanowanie naszej wycieczki .Jednak z natłoku spraw itd. jak zwykle - spontan i pakowanie na ostatnia chwilę-nawet trasy brak Z całego planowania ostał się sztywny termin wyjazdu 09.09.i grubo okrojona ekipa ...i nadejszła wiekopomna chwila.... W piatek 08.09 zarzucam swój plecak na ramie i pędzę z Bonn do polski ,w domu jestem ok 2 w nocy kąpiel kilka słów z małżowiną , Śpię dwie godz . O 4:00 budzik .Pakuje namiot,i cały majdan potrzebny do zadań okołodupnych . Klucze zapasowy alternator,rozrusznik , krzyżaki ,łożyska ,paski ,reszta jak smar ,liny ,jeździ na stałe w samochodzie. Kochana żona przygotowała jeszcze bułki na drogę ,kawkę w termosiku i jak się później okazało 0,5l wody ognistej którą uraczyliśmy się na pierwszym postoju i.tu muszę jej z całego serca podziękować . Z 1,5h opóźnieniem docierają Tomek i Piotr (ekipa z patrola),na pytanie co tak późno odpowiadają ze jeszcze chleb od piekarza odbierali (jak się później okazało bardzo smaczne te kołacze) ale w danym momencie mógłbym ich rozszarpać. Dalej jazda po Marka który mieszka ode nas jakieś 25km .Nosz jak dojrzałem jego mandzur to myślę i def 130 by nie zabrał , później okazuje się jednak ze Marek est najlepiej przygotowany z nas wszystkich ,co wyrażaliśmy w pełnych skruchy słowach „a pożyczył byś może....: . Nareszcie start 6:30 ! ,przed nami jakieś 1050km do okolic Baia Mare ,tam chcemy rozpocząć objazdówkę. Jedziemy bez ciśnienia , tylko patrol cały czas ryczy w CB za szybko...tak już będzie przez cały wyjazd .Pierwszy test auta-góra św.Anny ,wskazówka od temperatury niebezpiecznie podchodzi do czerwonej krechy ,spanikowałem na szczycie zjazd na parking ,jednak po chwili wszystko wraca do normy -Marek po oględzinach chłodnicy nie może wyjść z podziwu ile liści może się zmieścić pomiędzy chłodnicami ,i jak można być takim ignorantem :) Jedziemy dalej pierwszy popas gdzieś na A4 :

 

„Pedzimy dalej gdzies w okolicach Bukowiny tatrzanskiej spotykamy Pania na koniu – polska to jednak piekny kraj :)

Pokrzepieni widokami pedzimy dalej ,granice przechodzimy w Jurgowie ,Zachwyceni widokiem tatr od strony słowackiej robimy pierwsze Foty:

Godziny robia się popołudniowe nie spieszymy się pierwszy nocleg rozbijamy na tyłach Tatr ,gdzies na polu przy małej rzeczce..:

Rano okazuje się iż ścieżka która wjechaliśmy jest autostrada biegaczy i psiarzy ,dlatego poranna toaleta przerywana jest co chwila wypowiadanym z uśmiechem dobrý deň - Suszymy Mandżur :

Kawka ,papierosek :

ppp

i wio dalej.... Jedziemy i jedziemy po drodze pola słoneczników ,kukurydzy i monotonia, zauważamy znak gejzer- super jedziemy tam -rozprostować gnaty,pogoda piękna . Gejzer okazuje się być 30km! Od drogi głównej i okresowo strzelającą fontanną która następny cykl ma o godz 21:30-do tego jest zbytnio ucywilizowany – nie czekamy.  ponizej ten cud natury :

Przed granica rumuńską jakiś popas ,kawka,batonik w tle ruin starego zamku lub kościoła i Słowację mamy za sobą.

 

Węgry lecimy bez zatrzymywania się pod granica Rumuńską disco daje znać ignorantowi ze może jednak warto było auto przygotować do trasy i zrobić coś więcej niż tylko wymiana filtrów i oleju ,odzywa się łożysko w tylnym prawym kole . Na tym strzelającym kulkami łożysku docieramy do granicy Rumuńskiej jest 16:00 czasu ichniego . Na przejściu przed nami zamajaczyły jakieś dyskoteki ,jednak ich nie dogoniliśmy .Kupujemy winietku ,mieniamy diengi i dalej pod Baia Mare do miejscowości Baita gdzie chcemy rozpaczać wspinaczkę i znaleźć jakieś miejsce do snu .Łożysko ucichło i się nie grzeje . Po drodze zatrzymujemy się w miejscowości Apa w lokalnym sklepie zaczynamy czuć ducha Rumunii.:

Koniki z wozami :

                         

oraz mistrzowsko zamontowane słupy energetyczne :

Jedynymi słowami jakie znamy po rumuńsku to ciorba i palinka ,jak okaże się później ,to drugie będzie nam otwierać nie jedne drzwi a niektórzy z nas zostaną swoistymi kiperami i znawcami gatunku :).Tak było też w pierwszym magazinie który odwiedziliśmy .Przy zakupach lokalnych kiełbas ,chleba ,piwa etc. Rzucam za pomocą wrodzonych zdolności lingwistycznych do popijającego przy stoliku Tubylca: „a palinka to u was jest” -tubylec nazwijmy go Wladko przeczącym ruchem głowy daje mi znać ze nic nie rozumie,i już mamy się zawijać ,jechać dalej,gdy ten sam Wladko podchodzi do mnie ciągnie za rękaw i kieruje do bramy naprzeciw sklepu wypowiadając po cichu magiczne „palinka” .W tym momencie niespodziewanie pojawia się Marek który również ma nieźle opanowane rożne sztuczki lingwistyczne i przejmuje inicjatywę .chodzą z Wladkiem od bramy do bramy tu pukają ,tam zaglądają nikogo nie ma .Po zapoznaniu się z sytuacja inicjatywę przejmuje kolega Wladka który każe nam jechać na drugi koniec wsi . Sytuacja zaczyna mnie intrygować ,a także nieco niepokoić bo kolega Wladka ma znaczne znamiona na ciele świadczące albo o spotkaniu przynajmniej z dwoma niedźwiedziami albo o bardzo burzliwym dotychczasowym spędzaniu wolnego czasu .Po kolejnej nieudanej próbie pada decyzja jedziemy na fabriku „

W szczerym polu za wsią ,oczom naszym ukazuje się szopa ,nad szopa dominuje siwy dym,podjeżdżamy pod szopę ,nozdrza nasze rozszerzają się od woni wywaru jak się okaże śliwkowego ,jesteśmy zmieszani,niepewni ,przestraszeni ,z szopy ,wyłaniają się osmolone gęby ….. dalej słowa są zbędne nic lepiej nie odda klimatu jak tylko zdjęcia :

Panowie okazali się być tak mili ,ze przedstawili nam cały proces technologiczny ,dali spróbować z każdej beczki ,i dostaliśmy na drogę 2l zacnego trunku a to wszystko za 40 leji :) plus 2 piwa i paczka papierosów dla kolegi Wladka . Zdziwieni ,rozrzewnieni ,nie mogący uwierzyć w to co przed chwila zobaczyliśmy,z bananami na gębach ,zaprowiantowani-jedziemy dalej . Docieramy do zakładanego celu jednak na zaplanowanej po drodze trasie już na samym starcie wita nas szlaban i zakaz wjazdu , zjeżdżamy trochę w dól i rozbijamy się przy strumyczku,jest już ciemno wszyscy zmęczeni idziemy spać . Rankiem przy porannej toalecie i zwijaniu już obozu ,odwiedzają nas łowiecki i Pasterz którego częstujemy kiełbasą śląską i polska wódka .Zadowolony pędzi stado dalej (pasterz gdzieś mi umknął na fotach może chłopaki później dorzucą zdjęcie )

Co dalej ? Trza coś zrobić z łożyskiem – zjazd do Baia Mare.Piotr Wyszukuje serwis landrover w internetach, jakie było nasze zdziwieni gdy okazuje się ze to taki sklepik z filtrami . Ale nic to zamawiamy łożysko będzie o 10 następnego dnia ,jedziemy jeszcze do warsztatu i tam też zamawiamy łozycho- umawiamy się na wymianę w dniu następnym .Sami Zwiedzamy Targowisko,Płody rolne tanie - 6kg papryki 15 leji :

przyglądamy się miastu które niekiedy szokuje.:

                    

jemy jakieś lokalne placki z serem po 3 leje (Bardzo smaczne):

 jedziemy koczować przy wodzie – najbliżej mamy zalew Firiza Pogoda piękna ,bawimy się pływamy ,biesiadujemy ,spotykamy nawet stado białych delfinów ale to już tylko na priv. Miejsce piekne dookoła zbocza porosniete lasem ,Rozbijamy się na takiej półce ,tuż przy wodzie ,jest cicho nikt nam nie przeszkadza ,błogostan:

W miejscu tym odwiedzają nas dwie grupy pierwsza to nowożeńcy -przyjechali na zdjecia plenerowe(panna młode chyba z rozsądku brała ślub bo uśmiechu u niej nie widziałem ani razu) :

Oraz druga ekipa czwórka młodych ludzi z którymi to konwersujemy do późnych godzin nocnych ,o sytuacji geopolitycznej , warunkach bytowania etc. Zdjęć brak z powodu rozmachu konwersacji :) Rano budzi mnie cholerny ból czaszki , kąpiel w jeziorku załatwia sprawę . Toaleta,śniadanko , ok 10 ruszamy do miasteczka część ekipy zostaje nad wodą kierowcy jada na serwis,ja wymieniać łożysko ,Pietrek zakleić dziury w oponie ponieważ rano okazało się że stoi na laczku .

Warsztat okazuje się ze wie co robi ,robi to dobrze szybko specjalnie z nas nie zdziera roboczo godzina wychodzi jakieś 22€ Wracamy na szlak założenie jest takie aby od zalewu przez górki dostać się pod granice ukraińską gdzieś w okolice Saphanta. Podziwiając okoliczności przyrody . Jest pięknie nie możemy ujechać ciągle coś jest tak ładne że trzeba się zatrzymać , zrobić fotkę obejrzeć pomacać. Zaczynamy oddychać dzikością i brakiem cywilizacji . Jedziemy po stromiznach ,brodach ,strumyczkach .Pięknie jest :

Spotykamy po zjeździe pojazd który nie miał tyle szczęścia co my ( chyba tujota jakaś ) :

Nagle na naszej przepięknej ścieżce z prawej strumień z lewej górka napotykamy zwalisko skał :

 

Jest koncepcja aby pojechać w dół strumieniem i tam wygrzebać się na dalsza cześć drogi ,jednak strumień ma duże ostre kamienie a dalej skarpy coraz wyższe ,jest to do zrobienia ale bardzo ryzykowne to posuniecie ,odpuszczamy . Cofamy się jakiś kilometr i jest stroma dróżka w lewo .ciśniemy .Po prawej urwisko coraz wyższe ale nic to- jazda . Tłuczemy się i tłuczemy wokół tylko las ,do tego mży i zimno w górę i w dół w górę i w dół z tendencją jednak w górę . Nagle las się kończy a przed nami ukazuje się piękna rozległą połonina ,Uśmiechy na twarz ,Marek ze swoim okrzykiem Stawaj ,Stawaj bo wyskoczę” zatrzymuje nasz korowód ,jest cudnie , nawet deszcz nam nie przeszkadza.

 

Jeśli kiedyś miałbym wizualizować wolność wyglądało by to tak jak na tym zdjęciu:

 

Wedle cech bucków na szczycie wzgórka rozbijamy obóz :

 

Gotujemy Lokalna Fasolę z lokalną kiełbasą pycha zamieszczam tez zdjęcie fasoli takiej szukajcie :

 

Noc była ciężka wybrane miejsce choć z widokiem pięknym nie jest niczym osłonięte od wiatru ,Wiatr kładzie nam namioty ,wilgoć wciska się wszędzie . Poranek mokry ,wszystko lubię w tej formie wypoczynku jednak jak rano mam dotknąć gołymi stopami tej lodowatej rosy ,to na samą myśl dreszcze wychodzą mi na skórze , i ta wszechobecna wilgoć..... W nocy nachodzą nas dwa niedźwiadki ale za pomocą finek je szlachtujemy zostają tylko trofea :

 

A tak na poważnie to dnia poprzedniego znaleźliśmy dwa krowie łby .Niby nic ale skąd tu krowie łby …... O poranku nasz człowiek biegunka idzie za potrzebą za górkę , i odnajduje dolinę śmierci łby,rogi ,żebra ,kopytka niezłe stado musiało tu paść cała tania jatka …. w głowę zachodzimy co się tu odbyło …:

 

Śniadanko ,zwijanie tobołów ,mała konwersacja ,plan ,jedziemy , u podnóża naszej górki intrygujący widok jakiś opuszczony kołchoz, osiedle, na środku niczego , niby opuszczony ale jednak rano traktobuda podjeżdża tam po ludzi, nad nim góruje zbiornik wody swoista wieża ciśnień z której nap.... cały czas woda jedziemy przyjrzeć się zjawisku wrodzona ciekawość świata nie pozwala nam tego ominąć :

 

Zaczynamy jak to się szumnie mówi eksplorować czyli nieprzyzwoicie bezczelnie łazić i zaglądać w każdy zakamarek :

 

 

 

 

 

Szopa którą widać na powyższym zdjęciu okazuje się być podupadłym klubem rozrywki z piecem ,barem,dwoma łóżkami, i uwaga Stołem bilardowym!!!!!!,swoja droga nieźle ta elewacja z drewna musiała kiedyś wyglądać :

 

 

 

To nie koniec niespodzianek po wjeździe w „osiedle” naszym oczom ukazuje się piękny widok stare kopalniane Biełazy!!! obrazek jakby przygotowany pod nas stara motoryzacja,ziemia pod sprzętem zalana olejem i smarami - poezja :

 

 

Na uwagę zasługuje też architektura obiektów (ja pie......) :

 

I Jeszcze na koniec naszej wścibskości akcent polski :

 

Po zarąbistych doznaniach wizualno-motoryzacyjnych tniemy dalej ,ale jechać nie idzie wszystko dokoła piękne i warte zatrzymania się, strumyk, mostek ,droga tylko aura nadal kiepska - nic to dla czwórki karpackich maruderów:

Dalej trafiamy na budowę tamy przestrzeń pomiędzy dwoma górami wypełnia się kruszywem -monumentalny widok:

Ponieważ cały zespół prócz mnie to zdeklarowani bunkrowcy jak zobaczyli jamę w ziemi nie mogli odpuścić ,był to przecisk za zaporą, który później posłuży może jako bufor lub kanał do turbiny, kończył się wielką studnią w górę góry :) :

 Jazda dalej nadal pięknie , zabawa na całego i podziwianie widoków czasem coś wyskoczy czasem nas przyblokuje bawimy się przednio :

W zadupiu dupiu gdzie nie ma nic z krzaków wychodzi leśny duszek pokazuje nam swoje krowy i jedyne czego od nas chce to zapałki !!! niesamowity kraj,a i dostajemy jeszcze zdrowy ochrzan za płoszenie dorodnej jałówki (na zdjęciu ) -może była cielna :) :

docieramy do cywilizacji która wita nas na bogato piękną maramurska bramą:

 

Dalej trochę asfaltu i popas w lokalnej knajpie ,jest ciorba kalafiorowa i jakieś świńskie mięcho z fasolą posiłek śmiesznie tani ,żarło nawet nawet ale toaleta Brrrrrr........ było to gdzieś w okolicach Syhot Marmaroski (chyba tak to się pisze ) :

 

Odkarmieni ,tankujemy na następnej stacji i dzida do Saphanta,tam pierwszy kontakt z policja ,ale nie w naszej sprawie interweniują -próbują grzecznie przepędzić lokalne niebieskie ptaki ,byłem pod wrażeniem tej interwencji ,cierpliwej ,grzecznej ,z propozycja odprowadzenia przez kolegę do domu nikt nawet głosu nie podniósł ,a cmentarz w Sapancie -miałem wątpliwość czy jechać w tak oklepane miejsce - nic a nic nie żałuję patrzcie sami :

 

kupuje jeszcze kolorowa sukienkę dla córy od przekupki ,przy okazji wymieniając euro na leje po kursie lepszym niż w kantorze ,odwiedzamy jeszcze strzelisty monastyr po drugiej stronie wiochy. Teraz azymut bierzemy na miejscowość Budesti po większości asfaltem .Budesti słynie z tradycji i słomianych kapelusików ,w miejscowości tej oglądamy młyn ,bramy , i naprawiamy patrola który melduje luzy na łożyskach kół . Gdy ja i Pietrek zajmujemy się kasowaniem duuuużych luzów na kołach Marek i Tomek Zwiedzają okolicę . :

Teraz trochę o wyskoku Marka i Tomka . Po oddaleniu się od nas Spotykają staruszka który wypowiada owe magiczne „Palinka” i zaprasza do siebie do domu ,okazuje się ze nie jest tylko bimbrownikiem ,handluje razem z żoną rękodziełem,ma stylizowane wnętrza i jeszcze mnóstwo atrakcji dla nas -werbuje nas wszystkich ,oprowadza opowiada w podzięce kupujemy od niego korale , jakieś drewniane figurki oraz 1l palinki w dwóch gatunkach ceny ma kosmiczne za te suweniry, ale cała reszta atrakcji była tego warta -patrzta i dziwejta się :

Z Budesti odchodzimy drogą w lewo za wieś (patrząc na zachód ) i zaczynamy cisnąc pionowo w gorę z poziomu 280mnpm do 1200 mnpm tam też będziemy spać - widoki niepojęte,niektórzy przypominają sobie nawet o istnieniu Boga :) :

Nauczeni doświadczeniem obóz rozbijamy nieco niżej choć kusi by tam.....jak najwyżej ,by jak się obudzę i odepnę namiot kraina zachwyciła mnie ponownie. Rozsadek bierze jednak górę i rozbijamy się w starym wyrobisku których tu pełno, nie wiem czego oni tam szukają ,jedno jest pewne p......lą cały krajobraz,bardzo też trzeba uważać poza drogą aby nie wkomponować się w niezła dziurę ,zbieramy też suszki na ognicho bo o drewno panie to tu ciężko :

 

Poranek wita nas pięknym słońcem dziś brykamy sobie po połoninach ,bez celu to jest to co tygryski uwielbiają najbardziej,nawet piloci ruszyli wreszcie dupska :

Tak wiem  szyberdach jest naprawialny :)

Po zabawach terenowych jedziemy w dół napotkany strumyczek przypomina o higienie,spotykamy nawet nimfę wodna (nimfa mnie zabije za tę fotkę, ale co tam raz się żyje) :

 

Dalej ponieważ czasu już upłynęło dużo obieramy sobie za cel jechać na zachód aż do martwego jeziora w Geamana . Przyznam szczerze ze nie myśleliśmy iż 250km drogami krajowymi będzie tyle trwać ,ale też było warto. i nie idzie mi o to ze drogi są kiepskie -po prostu jest tyle rzeczy odmiennych do zobaczenia ze nie sposób jechać nie zatrzymując się . Teraz seria zdjęć z dróg krajowych, miałem gdzieś jeszcze stado lezących krów (może Marek uzupełni ) ale nie mogę teraz znaleźć :

 

 

 

 

W sumie do Geamany jechaliśmy jeszcze dwa dni ,nie chce już was zanudzać ,było jeszcze sporo historii ,sporo spotkań z tubylcami ,pobyt na bogato w pensjonacie,cyganskie wioski ,kłusownicy, pyszne flaki wołowe itp na koniec opowiem tylko troszkę jeszcze o Tym skażonym miejscu .Postawilismy sobie za cel odwiedzić Geamane miała być taką wisienka na torcie. W każdym innym miejscu na ziemi ta wystająca z wody wieża kościoła była by nie lada atrakcja .Tu jednak jest to wszystko przytłaczające,i smutne ,psy są smutne ,krowy są smutne ,Tubylcy są smutni ,popatrzcie na foty :

 

ale żeby nie było tak smutno na koniec udaje mi się z wiaduktu cyknąć fotkę tubylca zupełnie nie kumał ze jestem na górze - silnik cały czas na chodzie ;) :

 

Teraz już obieramy ostateczny cel -DOM: Pędzimy całe 80- 85km/h wkurza mnie ta prędkość bo disco przerzuca mi w tym momencie co chwila bieg . Ale ledwo przyspieszę w CB znów słyszę Wolniej ,wolniej . Na granice polska docieramy ok 1 w nocy chłopaki podejmują decyzje ze śpimy na najbliższej stacji w samochodach . Ale ja za oparciem mam pełno gratów ostatni raz na tym wyjeździe wyrzucam namiot :

Wdomu jestem ok 17 tak kończy się nasza rumuńską przygoda . Czas wracac do szarej rzeczywistosci .

 

 

 

Pozdrawiamy . Klub szwędaczki wszelakiej i Kiperów Palinki .

P.S. Dla ciekawych trochę o sprzęcie i kilka cyfr : Patrol Rocznik 92. motur 2,8l o dziwo spalanie wg kierownika 12 L /100 km. Na oponach szer 265mm AT

Dychawiczne Dyszko 300 tdi 98 r automat z edc lift 2” opona chyba 235x85x16 MT przed wyjazdem wymieniono olej i filtry :) spalanie też ok 12L/100km Całość trasy 3000km z hakiem . Razem wypaliliśmy ok 700 l wachy . Do zobaczenia na trasie.

Written by :
55555
 
Poprawiony: sobota, 23 września 2017 16:00
 

NA FORUM

Więcej »

Najnowsze terapie

  • No events posted.
 

Wszelkie prawa zastrzeżone - logo landklinika.pl chronione jest prawem autorskim. Wykorzystywanie bez pisemnego zezwolenia zabronione.