Dawno tu nie zaglądałem. Mam dziś dzień odpoczynku w trasie, więc pomyślałem, że napiszę parę zdań – bo w sumie to właśnie tutaj wszystko się zaczęło. I naprawdę sporo z Was przyłożyło się do tego, że Def zrobił to, co zrobił.
Jestem już w drodze ponad 9 miesięcy. To drugi projekt z Defem – tym razem trasa Polska–Australia. Został najważniejszy etap: przeprawa auta z Indonezji do Australii. Najtrudniejszy, bo australijskie przepisy dotyczące czystości mikrobiologicznej są powiedzmy, wymagające. A jak sobie możecie wyobrazić, 29-letni Def, który przeszedł już swoje, nie należy do łatwych w czyszczeniu.
W tym projekcie towarzyszyli mi różni znajomi i moja siostra - każdy dołączał na jakiś etap. W trasie jestem już 9 miesięcy, cały czas poza Polską, ale od czasu do czasu wracam - na podanie leku w szpitalu i rehabilitację. I tak wyprawa rozciągnęła się już prawie na dwa lata. Def nadal daje radę, choć widać, że mu ciężko. Waży 3,5 tony przez wszystkie windy i dodatki. Przejechał Himalaje, był na 5246 m n.p.m., a w porze deszczowej przecieka jak sito. Dosłownie zrobiłem mu dziury w podłodze, żeby woda miała gdzie spływać. A jak była moja ukochana siostra, to przez przypadek wlała wodę do baku. Więc była akcja z czyszczeniem układu paliwowego - na szczęście działa i odpala od strzała. No i reduktor nieźle oberwał by go zapiąć trzeba przynajmniej dwa razy wsteczny wcisnąć. Dużo pomaga mi też ekipa, Pepek i Zabol, jak coś się dzieje, to na czerwonych łączach tłumaczą krok po kroku, jak naprawiać.
Pozdrawiam Was wszystkich i jeszcze raz dzięki, że maczaliście palce w tym, że ciągle jadę!
P.S. Mam też niezłego newsa - może do Australii doleci Maciej, z którym przejechałem obie Ameryki. Namawiam go, żebyśmy pojechali razem, jak za starych czasów. Powiedział, że gdyby to była Ameryka Południowa, to wchodzi w ciemno, ale Australia… to musi się jeszcze zastanowić!