Kiedyś w covidzie szwendaliśmy się z Białymi po Kaszubach. w poszukiwaniu biwaku zaszwendaliśmy się
zbyt głęboko w las, dogonił nas leśniczy. Rozmawialiśmy sobie o różnicach w podejściu do możliwości
podróżowania po terenach leśnych. Leśnik rozpoczął czynności służbowe, ale - jak to cywilizowani
ludzie - rozmawialiśmy także o pogodzie, samochodach i sztuce. Leśniczy okazał się społecznikiem,
człowiekiem znanym na swoim terenie. Jest jednym z organizatorów rekonstrukcji bitwy z 1939 roku,
myślę sobie, że to była właśnie ta bitwa. Opowiadał, jak ją organizują, jak udało się do rekonstrukcji
wydarzeń ściągnąć nawet samolot i zaaranżować ostrzał z powietrza. Ciekawe rzeczy opowiadał
o tym wydarzeniu, zachwalał i zapraszał. Dał nam namiar na biwak, czy też miejsce, gdzie możemy
bezkarnie stanąć na noc. Miejsce nad jeziorem, z kapliczką ustawioną w wodach jeziora.
Następnego dnia przyjechał do nas w to miejsce. Nudził się? Chciał sprawdzić, czy rzeczywiście
skorzystaliśmy z jego pomysłu? Chyba chciał jeszcze opowiadać o swoim terenie. Staliśmy tak nad
jeziorem przez kolejne 2 godziny. Zaprawdę - ciekawy to człowiek.
Przy pożegnaniu wspomniał, że jesteśmy zajebiści i zapomni o tym żenującym incydencie z naszym wjazdem do lasu.
Bardzo fajna to postać. Pozdrawiam Pana leśniczego serdecznie.