Ja także gorąco Was namawiam do tego, by się rejestrować w bankach dawców szpiku.
Sam jestem dowodem na sensowność takiej rejestracji - lat temu z dziesięć chyba, z małżowiną moją Moniką (...
panowie pozwolą - moja żona Zofia 
), przy okazji oddawania juchy w stacji krwiodawstwa zarejestrowaliśmy się w banku dawców.
I jakże się zdziwiliśmy, gdy któregoś dnia obudził nas telefon ze szpitala z pytaniem, czy wciąż chcę oddać szpik i czy przyjadę na dalsze badania (aż dziw, że mnie znależli, po kilku przeprowadzkach, kluczeniu, zmianie barw partyjnych, oficera prowadzącego, płci, itd.

).
Generalnie, teraz jest 3 lata po przeszczepie, Biorca się dobrze podobno miewa (choć nie mieliśmy niestety okazji dotąd się spotkać - ale myślę, że ktoś, kto przeszedł i wyszedł z takiego g...a, ma prawo chcieć o tym zapomnieć), a ja mam coś niezwykłego - niesamowitą satysfakcję, że pomogłem...
Sama procedura pobrania pobrania komórek z krwi jest bezbolesna i niespecjalnie męcząca (kilka godzin pod wirówką - taką, jak przy oddawaniu osocza).
Zresztą, nawet, gdyby była bolesna, to, co? Czym ta chwila dyskomfortu, czy strachu przed igłą jest w porównaniu ze strachem dziecka o życie, albo jego rodzica, z ich walką, z ich bólem?
Coś Wam powiem na koniec:
MOŻE BYĆ TAK, ŻE TY - I TYLKO TY, NA CAŁYM ŚWIECIE TYLKO TY - MOŻESZ URATOWAĆ MAŁĄ MAJKĘ ALBO INNEGO CZŁOWIEKA, KTÓRY TAK BARDZO POTRZEBUJE TERAZ TWOJEJ POMOCY.
I MOŻE TO WŁAŚNIE JEST TEN MOMENT TWOJEGO ŻYCIA, ŻE SIĘ NIM PODZIELISZ...
I jeszcze jedno - Żydzi mają powiedzenie, że
kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat.
I prawdziwość tych słów z Talmudu dotarła do mnie z wielką siłą po przeszczepie...