Autostrada, 115km ciągłej jazdy z prędkością 110-120kmh (2500-2800rpm), coś zaczęło hałasować, trzeba się było wsłuchiwać ale ewidentnie coś z komory silnika. Szybki postój i rzut oka pod maskę ale żadna osłona nie lata, w pasek nic się nie wkręciło, olej i woda ok. Silnik głośniej klekotał jakby z prawej strony i drżał ale kiedyś miałem takie klepanie jak pasek się rozciągnął, a napinacz skończył. Wróciłem na trasę i w tempie 70-80 kmh dotoczyłem się do zjazdu. Po drodze już było coraz głośniej ale falami, na koniec cały czas klekot.
Wydzwoniłem lawetę. Jak silnik ostygł to podjazd na rampe był problemem bo siły nie miał, a z tyłu biały dym.
W warsztacie mój Mechanik zrzucił miskę i w 4tym cylindrze znalazł nowy twór. Na gładzi rysy, coś rozsmarowane. Obrót wału z dużym oporem w górnym położeniu 4. tłoka.
No i wyrok, silnik do wymiany.
Co się stało nie wiadomo. Może zawór się urwał, może półka tłoka odstrzeliła, może wtyryskiwacz się zepsuł i pociągnął za sobą tłok. Jak będę miał już silnik na przekładkę, a mechanik znajdzie chwilę czasu to poproszę go żeby zajrzał pod głowicę bo sam jestem ciekawy co to i czy mogłem tego uniknąć. Panewki i pod pokrywą zaworów wszystko ok. Silnik miał około 410000km.